Często narzekamy na brak stacji bazowych. Tak samo, niektórzy sprzeciwiają się nim.
Temat jest związany z projektem NetWorkS!, czyli połączeniem infrastruktury Orange i T-Mobile, gdzie często nadajniki tych operatorów znajdują się bardzo blisko siebie, a przez to – zakłócają. Sporadycznie, stacje znikają.
W okolicach Lipska nie został zdemontowany żaden maszt, dodatkowo jeden został wybudowany. Dla obu operatorów liczba stacji wzrosłą dwukrotnie, z 4 do 8.
To zaleta, czy wada?
Moim zdaniem i zgodnie z moimi obserwacjami sytuacja z GSM poprawiła się, dodatkowo znacznie zmniejszyły się pingi. Niestety, pojawiło się sporadyczne przerywanie rozmów.
Odmienną opinię mam odnośnie UMTS. Wcześniej go nie było, dlatego nie występowały problemy. Jak wiadomo urządzenia najpierw szukają sygnału 3G, następnie 2G. Na dzień dzisiejszy UMTS NetWorkS! jest źle skonfigurowany. Jak wspomniałem w poprzednim newsie, będąc zalogowanym do dwóch felernych stacji nie można się do takiej osoby dodzwonić. Nie działa przesył danych i SMSy, więc jesteśmy odcięci od świata mimo zasięgu na ekranie.
Kiedy tak się stało?
Stało się wtedy, jak konfiguracja została skopana. Dawniej telefon korzystał w Lipsku z dwóch, lub trzech stacji w innej części miasta. Teraz korzysta z pięciu, ciągle do nich przeskakując. Tak nie powinno być.
Przełączanie się pomiędzy UMTS, a GSM? Norma. Sytuację tę może zmienić UMTS 900, jednak próżno go dziś szukać.
Uzyskałem kontakt z pewną osobą, dzięki której możliwe, że sytuacja ulegnie zmianie. Oby.